O mnie

Moje zdjęcie
Joginka zakochana w poznawaniu kultur, językach: obcych i tym ojczystym oraz pisaniu w nich niestworzonych rzeczy. Od ponad 2 lat mieszkająca na wulkanicznej Lanzarote. Masz pytanie?Chcesz się ze mną czymś podzielić? NAPISZ DO MNIE! lanzarote.blog@gmail.com

wtorek, 24 lipca 2012

Krótka historia smażonego kciuka - Apteki na Lanzarote - OSTRZEŻENIE

Sparzyłam się Kanarami. I nie mówię tu o poparzeniu słonecznym.. „Sparzenia” są dwa, a konkretnie sparzenie i poparzenie – poparzenie kciuka gorącym olejem (całego!) i sparzenie w kontekście szukania otwartej apteki w niedzielę. Pominę na razie historię mojego biednego palca, zajmę się tym,co było później a mianowicie dzikim poszukiwaniem apteki.

Cieszę się, że mieszkam z kimś, kto ma samochód i miał akurat czas i chęci(!) żeby w niedzielę wozić mnie po wyspie (ciekawe ile zrobiliśmy km) w poszukiwaniu apteki. Otwartej, bo znaleźć zamkniętą trudno nie było. Otóż, nie wiem jak działa ten kraj, czy wysyłają wszystkich an ostry dyżur, ale sytuacja była dość beznadziejna – ja z palcem zamienionym w jeden wielki pęcherz, łzami w oczach i nasza podróż od miejsca do miejsca. Na każdych drzwiach napisany był adres innej, niby otwartej, apteki. Po dotarciu na miejsce okazywało się jednak, że drzwi zamknięte są na 4 spusty, guzik URGENCIAS (tłum. nagłe wypadki) to tylko taka nie przynosząca skutku ozdoba na ścianie. Objechaliśmy apteki w stolicy Arrecife, dzielnicy Taiche, na Costa Teguise. Wszędzie to samo… 

Adres przekierowujący do apteki, którą przed chwilą widzieliśmy nieczynną. Paranoja. Ostatecznie zrozpaczona,zdecydowałam się zadzwonić pod numer znaleziony na jednych drzwiach, coś w stylu informacji, miła pani powiadomiła o 2 otwartych miejscach, w których …byliśmy jeszcze przed momentem i które oczywiście... BYŁY ZAKNIĘTE!

Podsumowując krótko – nie róbcie sobie krzywdy na Lanzarote w niedzielę, no chyba, że macie dodatkowe ubezpieczenie albo stać was na wydanie 100 euro (albo więcej ze względu na święto) na lekarza prywatnego. Tyle takie „przyjemności” kosztują. 

Ja miałam o tyle szczęście, że „na sali znajdował się lekarz”. I to nie tylko lekarz, ale nawet pielęgniarz (sic!), który w swoim życiu, jak się okazało, przebył niejedno poważne oparzenie. Siedzieli sobie w niedzielne popołudnie popijając kawkę z rodziną w kawiarni .Odbyłam zatem darmową konsultację lekarską i mój paluszek został od razu profesjonalnie zawinięty przez zręczne ręce rzeczonego ENFERMERO (pielęgniarz). Tzw.szczęście w nieszczęściu.

Palec pozostaje okropnie spuchnięty, wydarzenie miało miejsce  przedwczoraj. Wczoraj miałam wolne, ale dzisiaj wracam do pracy. Ciekawe jak to będzie, bo ból mnie nie opuszcza.

Jedyne o co pozostaje mi poprosić to o trzymanie (nomen omen) KCIUKÓW.

Agatos!

2 komentarze:

  1. Hej! Miło słyszeć, że znalazłaś już pracę. Mam nadzieję, że kciuk szybko się zagoi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam! po 2 tygodniach bieganiny dzikiej,ale znalazłam. Dzięki za troskę. Pozdrowienia kanaryjskie!

    OdpowiedzUsuń