O mnie

Moje zdjęcie
Joginka zakochana w poznawaniu kultur, językach: obcych i tym ojczystym oraz pisaniu w nich niestworzonych rzeczy. Od ponad 2 lat mieszkająca na wulkanicznej Lanzarote. Masz pytanie?Chcesz się ze mną czymś podzielić? NAPISZ DO MNIE! lanzarote.blog@gmail.com

sobota, 28 lutego 2015

Spotkanie podróżnicze w Poznaniu - konkrety

Cześć! 
Znana jest już data, godzina i miejsce, w którym opowiem o mojej wulkanicznej przygodzie. Spotkanie odbędzie się w ramach festiwalu ¿QUÉ PASA?, organizowanego przez Centrum Języków Obcych Kontakt. Szczegóły poniżej: 

Lanzarote, czyli życie pośród wulkanów – spotkanie podróżnicze

DATA:
Poniedziałek 16.03.2015, godz. 17:00-18:30.
MIEJSCE:
Cicha Kuna – klubokawiarnia, ul. Św. Marcin 30/8-9.

WSTĘP: 5 zł (do wykorzystania w barze), bilety do kupienia na miejscu, przed wydarzeniem.

OPIS: 
"W życiu nic nie jest czarno-białe? Kto tak twierdzi ten nie był na Lanzarote! Po prawie 3-letnim pobycie na magicznej wyspie, złożonej z alchemicznej mieszanki wulkanów, surfingu, białych domków oraz ludzi z całego świata, Agata  wraca do rodzinnego Poznania, by podzielić się z nami opowieścią o swojej kanaryjskiej przygodzie. O tym jak mieszka się 100 km od Afryki, ale nadal w Hiszpanii, w miejscu o wyjątkowej energii oraz unikalnym pięknie. Nie zabraknie opowieści o lokalnych zwyczajach, przysmakach, mieszkańcach czy codziennym życiu na drzemiącym wulkanie. Spodziewajcie się też mnóstwa fantastycznych zdjęć."

To nie wszystko!  Dla wielbicieli języka hiszpańskiego i jogi - następnego dnia, czyli 17.03, o godz. 20:00 odbędą się zajęcia jogi, które poprowadzę w j.hiszpańskim. 

MIEJSCE: Lovayoga Studio Poznań, ul.Skarbka 35, wstęp: 5 zł, zajęcia potrwają 20:00 - 21:00. W sprawie rezerwacji wejściówek, kontaktujcie się z biurem CJO Kontakt.
 


Zapraszam serdecznie. Tak serdecznie, jak na zdjęciu poniżej!  
(foto z 2011, lokalny bar El Chiringuito w Caleta de Famara)

wtorek, 10 lutego 2015

O Lanzarote w Poznaniu czyli Agatos Polacos Live!

Cześć! Hola! Ola! Wojtek i Marek!
Cześć Wszystkim.

Nie pisałam, nie bywałam, to fakt.Prawdą jest też, że od 1,5 roku jestem w naszym pięknym kraju zwanym Polską. Ale stara miłość nie rdzewieje a stary wulkan nie wygasa. W związku z czym, wkrótce, nadrabiając bloga, opowiem  Wam (a sobie przypomnę) jak żyje się na pięknej Lanzarote.

To wszystko na spotkaniu podróżniczym w ramach zbliżającego się festiwalu kultury hiszpańskiej "¿Qué pasa?".

Informacja ta jest absolutnie nieoficjalna, potraktujcie ją jako wyciek informacji i w totalnej tajemnicy przekazujcie dalej swoim znajomym. Kto z Poznania lub do Poznania chciałby się wybrać, zapraszam w marcu, jak w garncu, kiedy i o której - dokładnie jeszcze napiszę.

Podsumowując - Agatos (żyjący już w ) Polacos o wulkanicznym raju opowie w przyszłym miesiącu, w jednym z kawiarnianych miejsc Poznania. Dowiecie się trochę o zwyczajach, o ludziach, klimacie, atrakcjach, co warto zobaczyć, a co mniej. Jeśli ktoś akurat myśli o wybraniu się na urlop na Lanza - spotkanie jak znalazł. Do tego zaserwuję sporą dawkę zdjęć. Stay tuned!

Kilka foteczek, by zaostrzyć wasz apetyt na opowieści gorące jak wulkaniczna lawa:

 
Agatos z kolegos - stroje tradycyjnie kanaryjskie

Famara - jedna z najpiękniejszych plaż świata, ładowarka ludzkich baterii

Jeden z zupełnie codziennych widoków, Costa Teguise

wtorek, 18 marca 2014

Czy to bus? Czy to autobus? NIE! To LA GUAGUA - o transporcie miejskim na Lanzarote

Wpis bardzo kanaryjski, z kategorii lingwistyczno-motoryzacyjnych. Dla ciekawych kultury i dla tych, którzy na Lanzarote lecą z podstawami hiszpańskiego "kontynentalnego", by zdziwili się i dowiedzieli zawczasu o pewnych językowych różnicach.

Dziś pomówimy o AUTOBUSIE. W Europie i na większości tego świata, słówko oznaczające ten środek transportu ma w sobie, jeśli nie obie sylaby: "auto" i "bus", to chociaż tę drugą.  W Hiszpanii - el autobus, polski - autobus, angielski - BUS, francuski - bus/autobus (z tego, co mówi słownik). Czy na Kanarach nie mogłoby być jakoś podobnie?

Oczywiście, że nie. Słowo, którego używa się tutaj, jest na tyle dziwne, że na początku podejrzewałam tubylców o to, że chcą sobie ze mnie zakpić. Z przybyłej, obcej tzw. GIRI (to takie średnio miłe określenie na obcokrajowca) i próbują nauczyć mnie słowa, które albo nie istnieje, albo znaczy coś strasznie głupiego (tak jak w przypadku, gdy znajoma Hiszpanka uczyła kolegi Słowaka zdania, które miało pomóc mu w zdobyciu dwóch plastikowych toreb w supermarkecie - "Dos cojones grandes, por favor" -  kto chce wiedzieć co to zdanie znaczy - polecam google translate; mnie obowiązuje cenzura (; ).                                                            

Jak już się pewnie domyślacie, na Wyspach Kanaryjskich, autobus to nic innego jak tytułowa LA GUAGUA, słowo rodem z języka niemowlaków.

LA GUAGUA jest bardzo lokalne - w Madrycie czy Barcelonie mogą Was nie zrozumieć. A kontynentalny EL AUTOBUS, na Lanzarote jest raczej niespotykany. Zostaniecie zrozumiani, gdy je wypowiecie, nie usłyszymy go jednak na ulicach, zobaczymy jedynie w nazwach firm przewozowych, np. Arrecife BUS. Nawet nietutejsi, jak ja, z czasem oswajają się z dziwnością brzmienia "la guaguy" i włączają ją, jako zupełnie naturalny element, do swojego lingwistycznego repertuaru."Z kim kto przystaje, tak wymawia autobus", powinno brzmieć tutaj znane powiedzenie.

Gdybyście wybierali się na wycieczkę po Wyspie i znacie podstawowy hiszpański, pytajcie o drogę używając tego słówka - zachwyt rozmówcy gwarantowany. Niebezpieczeństwo jest jedno - że po tym lokalnym akcencie językowym, rozmówca nagle uzna Was za "swoich" i zasunie kanaryjskim slangiem i typową, nieco bełkotliwą, wymową. Skutek będzie taki, że niczego się nie dowiecie, a autobus -"laguagus" odjedzie.

No to  KEEP CALM i LA GUAGUA!

PS. Ceny biletów z Costa Teguise do Arrecife to ok 1,25 e, żeby dostać się z Costa Teguise do Puerto del Carmen, trzeba liczyć ok 3 euro i 45 minut drogi.



Tłumaczenie: Zachowaj spokój i złap autobus :)


Główny dworzec autobusowy w stolicy.


Autobus jeżdżący po stolicy  - Arrecife.
Intercity Bus, którym przemierzyć można (jak sama 'inter' nazwa wskazuje) większe odległości, także pomiędzy miejscowościami i regionami.


Autobus kursujący po Arrecife.




sobota, 1 lutego 2014

Wegetariańska paella - przepis

Dzisiaj przepis! Typowa hiszpańska paella, która oryginalnie pochodzi z Andaluzji. Ja i Nestor, duet egzotyczny, zmodyfikowaliśmy ją dla Was po wegetariańsku (ha ha - śmiech grozy i błyskawice w tle). 

Mój amigo Nestor  jest profesjonalnym kucharzem pochodzącym z Andaluzji. Dlatego przepisy kuchni andaluzyjskiej zna co najmniej doskonale doskonale. Poza tym, jak na mięsożercę, Nestor jest bardzo otwarty i ciekawy tego, co oferuje kuchnia wegetariańska. 

Tak oto powstała bezmięsna paella (czyt. paeja).

Po wspólnej konsultacji co do składników, bacznie obserwowałam proces przygotowywania. Efekt? Przepysznyyyy.

Odpowiedni ryż
Clou wszystkiego jest odpowiedni ryż. Powinniście go dostać w sklepach ze zdrową żywnością. Dlaczego jest on taki ważny? Tak jak każdy chińczyk powie Wam, że ryż nie równa się ryżowi, tak samo Hiszpan przygotowujący paelle zaznaczy, że właściwy ryż to rzecz kluczowa. Ceny ryżu ekskluzywnego sięgają do 10 euro za kilogram. Wcale jednak nie trzeba kupować tego najdroższego, dobry ryż kupicie już od 2 euro/1 kg. Zresztą, zwykły ryż (byle nie w woreczkach!) też, od biedy, się nada.

Oto przepis, powodzenia i smacznego!

SKŁADNIKI (porcja dla 4-6 osób)
RYŻ: 400 gramów – najlepiej o okrągłym ziarnie, tzw. średnioziarnisty.  Ryż "okrągły" wypija więcej wody, podłużny("zwykły") jest mniej "spragniony", trzeba mieć to na uwadze (żeby nie okazało się,że na koniec gotowania zostaje nam paellowa zupa).

WARZYWA:
  • Zielone szparagi -1 pęczek lub podobna ilość fasolki szparagowej
  • Czarne oliwki ok. 20-30 sztuk
  • Pieczarki ok. 200 gramów
  • Pomidory dojrzałe, miękkie ok. 250 gramów
  • Papryka zielona 1 duża
  • Kukurydza - 1 mała puszka lub pół dużej
  • Groszek ilość j.w.
  • Czosnek 6 ząbków
  • Por 1 duży
  • Oliwa z oliwek virgin extra
  • ½ litra rosołu warzywnego (np.na kostce lub gotowanego samemu)
  • Przyprawy: kurkuma, kostki warzywne, pieprz czarny
PATELNIE:
  • 1 płytka, duża, o niskich krawędziach (bardzo ważne)
  • 1 zwykła, nieco głębsza
  • 1 GARNEK do przygotowania rosołu warzywnego
PRZYGOTOWANIE
I WYWAR
W ½ litra wody rozpuść odpowiednią ilość kostek warzywnych (400 gramów ryżu "wypija” ok. 400 ml wody) lub ugotuj wywar na włoszczyźnie z dodatkiem soli.

II WARZYWA
Paprykę i pomidory kroimy w kostkę maks. 1/1cm, pora w talarki, a czosnek siekamy bardzo drobno. Na płaską patelnię wlewamy ok.100 ml oliwy, wrzucamy warzywa i wstępnie podsmażamy na średnim ogniu. Grzyby kroimy w plasterki, dorzucamy na patelnię razem z kukurydzą i szparagami. Podsmażamy przez ok. 3-4 minuty. Dodajemy resztę składników.

III RYŻ
Przygotuj drugą patelnię, rozgrzej na niej ok. 4 łyżek oliwy, dodaj suchy ryż na ok. 2 minuty, upraż mieszając. Tak przygotowany ryż wrzuć do warzyw i zalej 400 ml wywaru warzywnego, reszta przyda się później.
Dodaj kurkumę, dzięki której paella zyska swój charakterystyczny, żółty kolor. Gotuj wszystko na wolnym ogniu ok. 13-15 minut, od czasu do czasu mieszając. Obserwuj ryż, jeśli „wypił” całą wodę wcześniej, dolewaj po trochu to, co wcześniej odstawiłeś.
I gotowe!
Opcjonalnie można dodać odrobinę pieprzu i soli (ostrożnie jeśli używamy kostki warzywnej, bo jest już solona).

Smacznego :)



Na portalu www.ekotropiciel.pl piszę jako Tropicielka z Tropików, stamtąd foto :)


niedziela, 19 stycznia 2014

Nie, bo niebo - fotorelacja z tego, czego słowami oddać nie sposób

Przed Wasze zimowe, spragnione słońca oczy wrzucam dzisiaj serię zdjęć mojego znajomego instruktora WIndsurfingu, zakochanego w sportach wodnych i fotografii. Russel podziela mój zachwyt nad lanzarotańskim niebem, czemu wyraz daje w swoich zdjęciach. Człowiek o dobrym sercu, dreadach i długiej brodzie, zwący siebie The Wave Hobbit, co całkiem nieźle do niego pasuje. Tutaj jego strona The Wave Hobbit, poniżej jego zdjęcia. Miłego oglądania!












niedziela, 22 września 2013

La Ropa Vieja - stare kanaryjskie ciuchy na talerzu

Kochani,
co mnie bardzo cieszy, zainteresowanie Wyspą wśród Polaków wzrasta. Szczególnie zauważalne jest to teraz, we wrześniu. Jeśli tylko nie zależy Wam na  windsurfingu - wrzesień/październik to wybór doskonały. Miesiące te są już bezwietrzne, słoneczko świeci, Famara staje się rajem dla surferów (także tych początkujących).

Ale ja dziś nie o pogodzie chciałam. Będzie za to bardzo konkretnie czyli obiadowo - opowiem Wam krótko o jednym z kulinarnych specjałów Archipelagu.

La ropa vieja (czyt. la ropa wjeha) to w tłumaczeniu nic innego jak "stare ubrania". Nazwa ta daje Wam już pewnie "przedsmak" tego,co jest w składzie tego dania i jak ono wygląda. Pierwszy (i ostatni) raz "starych ciuchów" próbowałam w formie tapas w 2010 roku, w małej knajpce "El Chiringuito" na Famarze. Pierwszy i ostatni, bo nie uplasowała się ona na mojej liście "Top 10 kulinariów"; poza tym od 2011 jestem wege a tam jest mięso, i to sporo.

La Ropa vieja,
jak nazwa wskazuje to nic innego jak legalny i oficjalny spożywczy recycling. Czyli po prostu wrzucamy to, co zostało nam z poprzedniego dnia i dodatkowo wykorzystujemy w przygotowaniu inne zalegające resztki. Trochę jak nasza polska "zupa nic". Ze względu na to sam przepis trudny jest do określenia i zależny od tego, co akurat taki Kanaryjczyk ma pod ręką.



http://www.culturatradicionalgc.org/Gastronomia-Tradicional/Segundo-Plato/Ropa-Vieja.html
W tym, co jadłam ja były ziemniaki ,ciecierzyca, kawałki jakiejś kiełbasy, kurczaka, wieprzowiny/wołowiny, cebula, papryka, czosnek i więcej ( nie pamiętam niestety dokładnie co). Wśród przepisów królują właśnie w.w składniki uzupełniane czasem o inne warzywa czy jakieś bardziej ekstrawaganckie dodatki, jak np. białe wino ( typowe dla Lanzarote) czy ośmiornicę (też lokalne).

Przyprawia się głównie: czosnkiem, pieprzem, liściem laurowym, szafranem, pietruszką, papryką, tymiankiem.

Czy warto spróbować? Spróbujcie i oceńcie sami:)

Pysznych wakacji!

piątek, 19 lipca 2013

Bienmesabe Canario - kanaryjski deser

Dawno nie było o specjałach kuchni. Z racji mojego weganizmu nie będę wychwalać pod niebiosa ani lokalnych ryb ani mięsa,zdecydowałam się pójść jednak na mały kompromis w kwestii produktów zawierających nabiał. Dziś o jednym z kanaryjskich przysmaków:

Bienmesabe, to nazwa sklejona z trzech słów:

Bien - dobrze
Me - mi
Sabe - smakuje

Zapożyczone z Andaluzji, przywiezione stamtąd podczas podbojów w XV w. i trochę zmodyfikowane. Chociaż w moim odczuciu, mimo że ma w nazwie Canario (kanaryjski), pozostaje wierną kopią swojego andaluzyjskiego odpowiednika.

Ta niepozorna, gęsta papka o dość nieciekawym kolorze, w swoim składzie ma: migdały, cytrynę, cynamon, jajko i czasem biszkopt (który charakterystyczny jest dla odmiany pochodzącej z Półwyspu).

Podawane najczęściej z lodami waniliowymi ( taki sposób serwowania króluje w restauracjach i kawiarniach na Lanzarote).

Jeśli ktoś lubi cynamon i migdały na pewno zasmakuje w Bienmesabe.
Gdy leciałam do PL kupiłam w lokalnym supermarkecie kilka słoiczków na prezenty. Obdarowani członkowie mojej rodziny zgodnie stwierdzili, że "smaczne". Polecam przekonać się samemu, chyba, że też jesteś weganinem ;)

Pozdrowienia!


Takie Bienmesabe dostaniecie praktycznie w każdym lokalnym supermarkecie.