Co ty, co ty? No, ja widzę wszędzie koty! Tak pokrótce skomentować można Costa (czy właśnie tytułowe Kota) Teguise. Tak, jak na polskich ulicach widuje się głównie psy, tak na Costa Teguise zamieszkała chyba większość populacji kotów tego świata.
Kot pod palmą, kot na ulicy, na plaży, na murku, przy barze… kot kot kot! Wszędzie! Część ze szczęśliwych przedstawicieli tego gatunku stało się maskotką barów czy nawet 5 gwiazdkowych hoteli (Gran Melia Salinas ma ich ok pięciu). Windsurfing Club w Las Cucharas ma już 3 – jeden z nich to istny Garfield – wielki i rudy (kto widział ten wie :) ).
To te najszczęśliwsze egzemplarze. A reszta? Biega wolna, poluje na jaszczurki, wygrzewa się na słońcu, płodzi następców, otrzymuje intensywnie „głaski” od rozczulonych turystów i resztki z okolicznych restauracyjek i ma zdecydowanie niepieskie życie. Tutejsze koty reagują w miarę na nasze polskie „kici kici”, zdarza się zwyczajnie też, że jak to koty idą zwyczajnie dalej własną ścieżką i mają nas w nosie.
Kot pod palmą, kot na ulicy, na plaży, na murku, przy barze… kot kot kot! Wszędzie! Część ze szczęśliwych przedstawicieli tego gatunku stało się maskotką barów czy nawet 5 gwiazdkowych hoteli (Gran Melia Salinas ma ich ok pięciu). Windsurfing Club w Las Cucharas ma już 3 – jeden z nich to istny Garfield – wielki i rudy (kto widział ten wie :) ).
To te najszczęśliwsze egzemplarze. A reszta? Biega wolna, poluje na jaszczurki, wygrzewa się na słońcu, płodzi następców, otrzymuje intensywnie „głaski” od rozczulonych turystów i resztki z okolicznych restauracyjek i ma zdecydowanie niepieskie życie. Tutejsze koty reagują w miarę na nasze polskie „kici kici”, zdarza się zwyczajnie też, że jak to koty idą zwyczajnie dalej własną ścieżką i mają nas w nosie.
Ja te zwierzęta bardzo lubię oglądać – gracja z jaką chodzą, skaczą bardzo mi imponuje, ale pozostaję po stronie psich zwloenników. To sprawia, że na Famarze, gdzie królują właśnie piesieły,czuję się zdecydowanie lepiej.
Co ciekawe, onomatopeja hiszpańska na szczekanie psa (uwielbiam kolekcjonować onomatopeje w różnych krajach) to coś w stylu angielskiego „wow wow” (czyt. Łał, łał) a Hiszpanie, gdy słyszą polską imitację szczekania zaśmiewają się do łez. Co kraj to...inna interpretacja odgłosów natury, chciałoby się rzec.
Podsumowując: Przed wyjazdem, alergikom zalecam dobre zaopatrzenie się w leki, a wielbicielom kociszonów trenowanie najprzyjemniejszych głasków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz