31/08/2011 (pisane w ostatnim dniu sierpnia)
Kolejny piękny dzień na Lanzarote. Tym razem i nawet piękniejszy, bo wolny. Mogłabym rzec wręcz, że dzień idealny, bo pogoda dopisała, się popisała i oh i ah. Dzień był (jest) cudny - nie dość, że się wyspałam i pozałatwiałam parę zaległych spraw to, przede wszystkim, wybrałam się na moją ulubioną Famarę.A ona przywitała mnie idealnymi do nauki surfingu warunkami! Co do surfowania - bez dwóch zdań a w dwóch prostych (i bardzo popularnych) słowach – LUBIĘ TO!
Uwielbiam i za każdym razem zadziwia mnie spokój umysłu jaki wynoszę z wody. Myślę, że to dzięki magicznym, oczyszczającym umysł właściwościom oceanu jak i medytacyjnym charakterze surfingu. Skupienie, którego wymaga, koncentracja na każdym momencie – czy spadasz do wody, czy wdrapujesz się powrotem na deskę, czy tym bardziej przygotowujesz się do złapania fali, w każdej sekundzie jest się totalnie. I oprócz mnóstwa soli w nosie i gardle wynosisz właśnie TEN spokój, spokój medytacyjny czystego skupionego umysłu.
Uwielbiam i za każdym razem zadziwia mnie spokój umysłu jaki wynoszę z wody. Myślę, że to dzięki magicznym, oczyszczającym umysł właściwościom oceanu jak i medytacyjnym charakterze surfingu. Skupienie, którego wymaga, koncentracja na każdym momencie – czy spadasz do wody, czy wdrapujesz się powrotem na deskę, czy tym bardziej przygotowujesz się do złapania fali, w każdej sekundzie jest się totalnie. I oprócz mnóstwa soli w nosie i gardle wynosisz właśnie TEN spokój, spokój medytacyjny czystego skupionego umysłu.
Warunki miałam idealne zarówno do nauki jak i do relaksu – zero wiatru, fale takie akurat i słońce, które często na tej plaży zasłonięte jest chmurami.
Więc zarówno mogłam nacieszyć się wodą jak i słońcem. Dzień zakończyłam poległa na materacu wewnątrz vana mojej znajomej podziwiając piękny widok na La Graciosę ( maleńka wyspa obok Lanzarote, nie zawsze tak dobrze widoczna) i czytając książkę.
Cieszy mnie nadchodzący wrzesień, bo, jak wszyscy mówią, cichnie wiatr i warunki do nauki surfowania są bardzo dobre. Zatem płakać za lipcem i sierpniem nie będę ;)
Famara znana ze swojego spokoju (i za to właśnie ją tak lubię) – braku hoteli i ruchu turystycznego z wyjątkiem ludzi przyjeżdżających na surf czy kitesurf (mnogość szkół i wypożyczalni sprzętu), jednak ostatnio trochę się tam działo – zarówno w dzień jak i w nocy.
Od 19 do 28 sierpnia odbywał się tam i w pobliskich pueblos coroczny cykl imprez – zarówno w dzień jak i w nocy. W dzień organizowane były przeróżne zajęcia sportowe, warsztaty, ale także takie aktywności jak sprzątanie plaży. Wieczór należał już do czystej zabawy – koncerty, muzyka i mnóstwo ludzi. Niestety mogę napisać tylko to co znam z opowiadań,bo nie mogłam odwiedzić Famary w tych dniach. Jestem jednak pewna, że jest to jeden z okresów, w którym Famara najbardziej tętni życiem.
Od 19 do 28 sierpnia odbywał się tam i w pobliskich pueblos coroczny cykl imprez – zarówno w dzień jak i w nocy. W dzień organizowane były przeróżne zajęcia sportowe, warsztaty, ale także takie aktywności jak sprzątanie plaży. Wieczór należał już do czystej zabawy – koncerty, muzyka i mnóstwo ludzi. Niestety mogę napisać tylko to co znam z opowiadań,bo nie mogłam odwiedzić Famary w tych dniach. Jestem jednak pewna, że jest to jeden z okresów, w którym Famara najbardziej tętni życiem.
Tutaj wstawiam program i zmykam z tarasu do domu żeby coś zjeść (i nie będzie to gofio :) )
Hasta la proxima!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz