Rozleniwiłam się. Nie było mnie tu od tygodnia. Robię sobie sjesty, leżę do góry brzuchem i chodzę na plażę. W przerwach między pracą a pracą oczywiście. Zwolniłam tempo. Uznałam, że skoro są wakacje a ja jestem właśnie tutaj, na mej miłej Lanzarote, to mam zamiar się trochę zrelaksować. Hiszpański styl siestowy wszedł mi w krew ;)Dni ostatnio sa piękne, stopień opalenia wzrósł, zadowolenia z życia również.
Styl prowadzenia na Kanarach
Dziś będzie krótko o zebrach. Tych, "leżących" na ulicy. A dokładnie o poczuciu bezpieczeństwa, jakie można tutaj bezczelnie mieć, przechodząc na drugą stronę jezdni. Nieustannie pozostaję zadziwiona tym, jak kierowcy traktują pieszych. Jest po prostu kulturalnie!
Samochody - nie uwierzycie - zatrzymują się i przepuszczają pieszych! Żeby tylko samochody...autobusy nawet! Bardzo mi się to podoba, chociaż pozostawiłam zaprogramowane mi w dzieciństwie patrzenie "lewo, prawo, lewo" zanim wejdę na jezdnię( tak na wszelki wypadek) to i tak mogę być pewna, że auto się zatrzyma.
A jeśli nie, to znaczy, że prowadzi turysta ;) Niby nic takiego, ale ja pozostaje nieustannie zdziwiona i nieustannie mi miło, gdy ktoś rezygnuje z przejechania mnie. Co smutne - w Polsce takie zachowanie to rzadkość. Pamiętajcie o przepuszczaniu pieszych na Lanza, bo oni są do tego przyzwyczajeni. Więc jazda przez przejście z założeniem,że jest inaczej może średnio się skończyć ;)
Na dziś koniec pisania, bo czeka na mnie potężny słownik angielsko hiszpański i El Pais. Czas się na nowe słownictwo, bo od nauki języka też mam sjestę i to już zdecydowanie za długo.
Hasta luego, muchachos!
Ja mieszkam w UK,w niewielkiej mieścinie niedaleko Londynu i tu równiez jest taka kultura i uprzejmosc ze strony kierowców.Jeszcze człowiek nie zdąży dojśc do pasów,a juz sie zatrzymują. Jakże inaczej niż w Polsce ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtak, zupełnie inaczej. w POlsce lepiej nie forsować zwyczajów kanaryjskich ( czy angielskich w tym wypadku), bo można to opłacić życiem, niestety. pozdrowienia :)
Usuń